PotraFISz PotraFISz
101
BLOG

Niewidzialna Ręka 19838

PotraFISz PotraFISz Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Starsze pokolenie Polaków pamięta, że do harcerstwa "należeli wszyscy". Jedni, bo rodzice kazali, inni, bo lepiej wypadało się w szkole, ale byli też i tacy, którzy wchodzili w harcerstwo, nie dla interesu, ale z nadzieją na przygodę, nowe znajomości, przyjaźnie i.... możliwość robienia dobrych uczynków. Z tego, co pamiętam, w latach 70-tych nie używało się określenia wolontariat, ale po prostu służba. Jedną z form służby - tej bezinteresownej, która choć często zajmowała czas i odrywała od przyjemności - był udział w społeczności Niewidzialych. Niewidzialna Ręka zainicjowana została w VIII 1957 r. a przez to "tajne bractwo" przewinęło się kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi, najczęściej właśnie harcerzy. Miałem szczęście brać udział w tym, jakbyśmy dziś powiedzieli, projekcie. Mój numer to 19 838. Imponowała mi możliwość pomagania, tajemniczości właśnie a jednocześnie bycia w ważnej społeczności pokazywanej wówczas w telewizji. Dzisiaj wielu tamten okres w historii Polski skreśla, zamazuje i wrzuca do worka "ideowości". Ja, wchodząc do harcerstwa, a potem do NR naprawdę nie wiedziałem, co to jest polityka, nie sugerowałem się tym, czy "telewizja kłamie", ani nie byłem zwolennikiem komunizmu, socjalizmu, czy innego ...izmu. No, z wyjątkiem jednego: w harcerstwie nauczono mnie patriotyzmu. Jednym z jego oznak było bezinteresowne pomaganie innym: młodszym, starszym, samotnym.

Dzisiaj mamy takie czasy, że wolontariat nie jest już żadną inspiracją dla większości młodych Polaków. Jest raczej powodem do kpin i docinków. Zresztą podobnie, jak i przynależność do harcerstwa. Zmieniły się czasy, zmienili się ludzie, tylko potrzebujących nie ubywa. W miejsce "Świata Młodych" mamy niemieckie gazety pełne tekstów o seksie, miłości, wypasionych komórkach oraz markowych ciuchach. Nikt w tych kolorowych magazynach raczej nie zachęca do pomagania starym ludziom, do grabienia liści kasztanowca, do działania często w grupach nieformalnych na rzecz swojej wsi, ulicy, miasteczka... bo to takie staroścwieckie, takie nieżyciowe.

Stare czasy. Nie znaczy to, że dzisiaj nie spotkamy młodych, pełnych empatii ludzi! Są. Działają. Ale wolontariat dzisiaj jest bardziej "ambitny". To prawda, że są inne czasy. Kiedyś wystarczyło przynieść komuś wody ze studni, odgarnąć innemu śnieg, naprawić (pod nieobecność domownika, zwykle starego, schorowanego człowieka) płot, czy furtkę. Robili to młodzi chłopcy i dziewczęta bez specjalistycznych kursów, bez szkoleń wolontariackich, bez ubezpieczenia z racji bycia wolontariuszem. Ot, po prostu w pojedynkę, albo z dwoma, trzema kumplami z harcerskiego zastępu otwierało się oczy, ustalało, kto potrzebuje i jakiej pomocy i... do działania! Oczywiście do Niewidzialnej Reki należeli też nie-harcerze. Oni zwykle działali samodzielnie. I jedni, i drudzy pełni altruizmu pomagali, służyli, dawali konkretną pomoc i nadzieję często schorowanym, samotnym, starszym ludziom, ale - jak to jest opowiedziane w filmie, do którego link załączam - czasami pomagali dzieciom z domów dziecka, angażując okolicznych mieszkańców do zaproszenia tych dzieci do swoich domów na święta.

Do przeszłości wraca się zwykle z większą sympatią, niż patrzy się w teraźniejszość. Prawda jednak zawsze ma dwa końce. Chcę sobie samemu i innym, którzy zajrzą do tego tekstu przypomnieć inicjatywę, którą żyły setki, tysiące i dziesiątki tysięcy polskich dzieci z lat 1957 - 1982. Wróćcie Państwo do tamtych dni, do waszej młodości i... zachęćcie swoje wnuki do wstąpienia do harcerstwa! Bo w harcerstwie wciąż działamy, jak dawniej. Próbujemy tak działać. Chcemy tak działać. A w naszej organizacji - Harcerstwie Rzeczypospolitej Polskiej - szykujemy odświeżenie idei Niewidzialnej Ręki na współczesnych zasadach, zgodnie ze współczesnym prawem. Nie jest raczej możliwe wchodzenie nocą na cudze posesje nawet w dobrych celach. Można jednak inaczej służyć. Służyć Polsce, ale przede wszystkim służyć ludziom, którzy być może potrzebują czyichś odwiedzin, jakiegoś spotkania, może zrobienia zakupów, może pomocy w lekcjach.... I kiedy dzisiaj po każdej zbiórce na szczytne cele słyszymy o otwartych puszkach i ukradzionych pieniądzach, wtedy nie zdarzyło się nigdy, żeby ktoś oskarżył Niewidzialnego o kradzież tego, co do niego nie nalezy. Czy to znaki czasu? Czy tylko nostalgia, która zagrała w duszy? Jakkolwiek jest, podpowiedzcie swoim wnukom, może chłopcu, czy dziewczynce z sąsiedztwa, że może wstąpić do harcerstwa. By pomagać, by wspierać, by bawić się i cieszyć z rówieśnikami w harcerstwie. A jeśli zechce, by służyć bezinteresownie innym ludziom. By pełnić służbę Polsce.

Zachęcam do obejrzenia filmu:

Andrzej Moroz - Niewidzialny 19 838.

PotraFISz
O mnie PotraFISz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo